„Resoraki” okiem architekta
34-letni Nikodem Sabak jest z wykształcenia i zawodu architektem. Samochody rozpalały w nim emocje już od najmłodszych lat. Okazało się, że wyuczony i wykonywany zawód oraz towarzysząca mu umiejętność rysowania doskonale korespondują ze światem motoryzacji. Także, a może przede wszystkim tej w skali 1:64. Poza budynkami rysuje i projektuje także samochody. Zaznacza, że jest to jedynie hobby, jednak najwyraźniej jego twórczość przypadła do gustu odbiorcom, bo skromna zajawka rozwinęła się na tyle, że wraz z kolegą utworzył kursy rysowania i projektowania aut. Zarówno dla pasjonatów-amatorów, jak i osób, które chcą dostać się na studia car designu.
– Okazuje się, że firmy motoryzacyjne czy studia projektowe na całym świecie często posiłkują się modelami samochodów w skali. W początkowym etapie takie małe autka wymagają skupienia się na bryle, kształtach i proporcjach. W drugiej kolejności projektowane są detale: projektujemy od ogółu do szczegółu, nie na odwrót. Podobnie jest w architekturze – wyjaśnia Nikodem. – Autka Hot Wheels czy Matchbox są świetnym obiektem do wsparcia procesu projektowania. Zwłaszcza, że mają jeszcze jedną bardzo wyjątkową cechę, poniekąd związaną z car designem: są sprytnie zaprojektowane. Najlepiej obrazuje to porównanie właśnie do concept’ów/prototypów prawdziwych aut: są obniżone, poszerzone, a koła większe - te zaburzone proporcje względem oryginału po prostu wyolbrzymiają pewne cechy auta, które są bardziej pożądane. Przez takie zabiegi Hot Wheels wydają się po prostu bardziej atrakcyjne i oryginalne w przeciwieństwie do modeli innych producentów w tej skali. Wszystkie pozostałe mniej lub bardziej aspirują do przedstawienia autka jak najbardziej zbliżonego do tego, co mamy w rzeczywistości. Hot Wheels są inne. Nie odtwarzają rzeczywistości, często posiadają nietuzinkowe grafiki czy kombinacje kolorów na miarę sztuki.
Dodaje też, że jego nieco pragmatyczne podejście do Hot Wheels całkiem szybko zaowocowało dosyć pokaźną kolekcją.
– Mnogość modeli, kolorów czy grafik wprawia w uzależnienie ;) Po prostu chcesz mieć je wszystkie! – dodaje z uśmiechem. Można to chyba traktować jako ostrzeżenie. Z przymrużeniem oka, ale jednak…
– Obecnie moja kolekcja opiewa na ponad 2 000 sztuk, z czego ok. 300 to modele Premium. Najbardziej dumny jestem chyba z tych modeli, które po prostu mi się podobają i wzbudzają najwięcej emocji, ale także inspirują. Takim modelem jest m.in. limitowany (10 000 szt.) Custom '72 Datsun 240z w wyjątkowym kolorze „kameleon”, gdzie spektrum barw w zależności od kąta padania światła zmienia się z zielonego na fioletowy. Sama sylwetka Datsuna 240z jest po prostu obłędna i ponadczasowa, a jak dodamy do tego otwieraną maskę i uszczegółowiony pod nią silnik otrzymujemy przepis na wyjątkowy model.
Zapytany o najdroższe modele ze swojej kolekcji odpowiedzi udziela tylko połowicznie. Modele wprawdzie wymienia, zaznacza jednak, że o kwotach woli nie wspominać. Jego zdaniem wartość kolekcjonerska nie powinna być przeliczana na wartość finansową. Zanika w ten sposób duch kolekcjonerstwa, a zarazem emocje z nim związane na rzecz konsumpcjonizmu i kwestii materialnych.
– Z najdroższych modeli obecnie mam klika w podobnym przedziale cenowym. Jest to wspomniany Custom '72 Datsun 240z oraz dwa Nissany Skyline GT-R R34: fioletowy i niebieski. Wszystkie z kolekcji RLC (Red Line Club), których dostępność była ograniczona dla posiadaczy karty klubowicza, a same auta wychodziły w niskich nakładach.
Jakie jest z kolei jego największe kolekcjonerskie marzenie?
– Jeszcze lepsza dostępność w polskich sklepach. Zwłaszcza modeli Premium, które można kupić w Polsce, jednak te najbardziej limitowane modele są dostępne wyłącznie w ramach członkostwa w RLC i trzeba je zamawiać ze Stanów.
Zza szkła, czyli Hot Wheels widziane obiektywem profesjonalnego fotografa
Kuba Łakomy najwyraźniej nie wyobraża sobie życia bez aparatu. Fotografuje zawodowo, jak i hobbystycznie. Zaznacza jednak, że na tym jego zainteresowania się nie kończą (wymienia wśród nich m.in. motoryzację czy paleontologię), lecz za jedną z największych pasji uważa kolekcjonowanie modeli 1:64. Hot Wheels stanowią jeden z najważniejszych elementów jego zbioru. Historia Kuby i marki kultowych „resoraków” splotła się jeszcze „za dzieciaka”. Na jej powrót i rozkwit prawdziwej miłości trzeba było jednak trochę poczekać.
– Pamiętam jak dzisiaj chwilę, w której trafiłem na informację o pasji zbierania samochodzików w 1:64. Poszukiwałem motywów pod sesję foto (zajmuję się między innymi fotografią zabawek), uznałem, że warto by przełożyć zainteresowanie motoryzacją na zdjęcia. Był przełom marca i kwietnia 2018 r., gdy wreszcie udało mi się wstrzelić skalą w oczekiwania, a jeden z największych sklepów z modelami 1:64 w Polsce był ledwie 15 min. drogi ode mnie. Wtedy jeszcze nie myślałem, że jednorazowy zakup skończy się na pasji, która nieprzerwanie trwa od ponad 4 lat.
W tym czasie Hot Wheels stały się prawdziwym filarem kolekcji Kuby.
– Hot Wheels stanowi markę niepodrabialną, która ujęła mnie swoim podejściem do tworzenia kolejnych modeli, szerokością oferty i wieloma innymi. Większość firm tworzących modele w 1:64 skupia się głównie na pewnych konkretnych kategoriach, w których się specjalizuje. Wyjątkowość Hot Wheels według mnie opiera się na całkowitym odwróceniu tego trendu: oferują najszerszą gamę pojazdów spośród znanych mi firm, a sięgając po starsze wypusty dostajemy często przeróżne serie i wydania np. wycofane z dystrybucji wiele lat temu. Tylko w Hot Wheels znajdę zarówno Lancię Stratos Group 5, doskonale odwzorowane hot rody Barrisa, idealne kopie głęboko modyfikowanych klasyków (np. Cadzillę czy CheZooma), przypominającego myśliwca Vectora W8, obok którego mogę postawić Chryslera Turbine i absurdalnie długiego Duesenberga SJ rocznik 1932. Hot Wheels raz pozwoli mi dorwać przecudowny zestaw Dragstrip Demons (do dzisiaj jeden z moich ulubionych setów Car Culture), innym razem zaprosi na zabawę klasykami JDM [Japanese Domestic Market – przyp.red.], by za moment połechtać wewnętrznego miłośnika amcarowych V8.
Jak wobec tego wygląda jego kolekcja?
– Moja kolekcja 1:64 już dawno przebiła granicę 1 000 egzemplarzy. Myślę, że oscyluje w okolicach 1 500 sztuk, z czego coraz większą część stanowią Hot Wheels. Wśród wszystkich modeli mam solidnych faworytów - topowe modele, które mogę nieprzerwanie podziwiać. Nissany Laurel i Skyline C210 z wypustu Japan Historic 2: od tych dwóch modeli zacząłem łapać zajawkę na markę. BMW M1 z setu Euro Speed - piękne malowanie inspirowane Project Cars tworzy całą magię. Uwielbiam cały zestaw Dragstrip Demons (za spójność, brak słabego modelu) i Thrill Climbers (również niezwykle spójny tematycznie, zdominowany debiutującymi castami!). W ”topce” mam także najdroższe Hot Wheels z kolekcji, których zdobycie wymagało sięgnięcia za ocean - w tym wypadku wysoka cena na rynku wtórnym miała przełożenie na jakość i wyjątkowość. Komplet 4 modeli Hot Wheels Legends Signature Since 57 - niesamowite zestawienie prawdziwie istniejących, modyfikowanych klasyków, pozostający w podobnej tematyce i (wspomniany wcześniej) CheZoom, czyli głęboko przeprojektowany Chevy Bel Air. W tym zestawieniu z pewnością nie może zabraknąć także dwóch modeli należących do oryginalnej serii Boulevard: Vectora W8 (moje pokolenie znało Vectroy z gum turbo i plakatów!) czy Chryslera Turbine, rewolucyjnego samochodu napędzanego silnikiem turbinowym, który nawet dzisiaj wygląda jak wyrwany z przyszłości. Warto wspomnieć, że bez niego nie byłoby silników montowanych w czołgach Abrams…
Czy mogąc pochwalić się taką kolekcją, ma się jeszcze jakieś kolekcjonerskie marzenia?
– Moje obecne marzenia dotyczą głównie serii Legends i oryginalnych Boulevardów. Chciałbym kiedyś zebrać wszystkie wypusty, co będzie nie lada wyzwaniem - logistycznym i finansowym. Ponadto pragnąłbym uzupełnić kolekcję Hot Wheels 100% (seria topowych modeli, która ostatni raz pojawiła się na 40. rocznicę HW) oraz zdobyć legendarne stare serie Dragstripów i Vintage Racer. Dodatkowo marzy mi się, żeby Hot Wheels sięgnął po auta zza żelaznej kurtyny, z okresu kiedy wschód od zachodu był oddzielony grubą kreską. Uważam, że w tych latach (wbrew pozorom!) powstało sporo ciekawych konstrukcji, niekoniecznie szeroko znanych. Tatra wieloryb (603), Melkus RS 1000, Czajka albo koncepcyjny GAZ Torpedo. To byłaby egzotyka totalna, gdyż większość z tych maszyn albo nie pojawiło się wcale w 1:64, albo są to pojedyncze wypusty.
Społeczność Hot Wheels
Można pokusić się o stwierdzenie, że Hot Wheels, jako marka z ponad 50-letnią historią, dziś jest nawet bardziej aktualna niż kiedykolwiek wcześniej. Reprezentuje i łączy wszystkie segmenty kultury motoryzacyjnej. Co ciekawe, Hot Wheels jest najlepiej sprzedającą się zabawką na świecie. Nie powinno więc dziwić, że powstała wokół niej prężna społeczność. Marka docenia zaangażowanie miłośników Hot Wheels w każdym wieku i niezmiennie angażuje ich do wielu aktywności. Z myślą o fanach organizowane są m.in. liczne wydarzenia na żywo, globalne konkursy czy atrakcje w parkach rozrywki. Stale dostarcza również różnego rodzaju limitowane produkty czy gry cyfrowe. Społeczność Hot Wheels może z powodzeniem spotykać się, kolekcjonować nowe zdobycze i kontynuować wyjątkową pasję. Przedstawiliśmy historie tylko dwóch przedstawicieli tej grupy, są ich jednak tysiące. Każda wyjątkowa. A grono to ciągle rośnie i każdy jest mile widziany.